Nasz Głos Ostróda

Piszemy o tym, co nas boli, co nas cieszy. O tym, co dla nas, mieszkańców Ostródy i okolic, jest ważne, o tym co nas interesuje.

Inwestycje/Biznes

DRUGIE ŻYCIE KANU – OSTRÓDZCY PRZEWODNICY ODRESTAUROWALI PRZEDWOJENNĄ ŁÓDKĘ

Kilka lat temu Zachodniomazurskie Stowarzyszenie Przewodników dowiedziało się przedwojennym kanu, które ktoś chciał sprzedać w Ostródzie. Dzięki pomocy Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej Jodły, które zakupiło je od właścicieli – Państwa Majle, a następnie przekazało przewodnikom, możliwe było przystąpienie do renowacji.

Przedwojenne kanu

Kanu pływało na naszych jeziorach – Drwęckim, Pauzeńskim, Szelągu –  najprawdopodobniej już przed II wojną światową. Nie znane jest jej dokładne pochodzenie, jednak przypuszczenia ostródzkich przewodników są różne. Tuż po wojnie kanu zostało zakupione przez ojca poprzedniego właściciela, jednego z pierwszych powojennych osadników na tych terenach, od tutejszego rybaka. Łódką po wojnie pływano na ryby. Kilka lat temu jej właściciel stwierdził, że ze względu na wiek nie będzie już nią pływał i postanowił ją sprzedać.

Jak wspomina Krzysztof Kowalczyk z Zachodniomazurskiego Stowarzyszenia Przewodników:

Dotarła do mnie informacja o kanu w Ostródzie, które ktoś chce sprzedać. Poszedłem, zobaczyłem, było mocno zalaminowane, ale w środku było drewno. Łódka zbudowana jest w technologii płótna i drewna. Poszycie jest cienkie, z drewnianych listew owijanych na zewnątrz płótnem żaglowym impregnowanym szpachlą, więc co kilkanaście lat poprzedni właściciel musiał je zmieniać. W końcu ktoś kanu zalaminował, by nie trzeba było zmieniać tego płótna. Łódka stała się przez to cięższa, mniej wygodna.

Trudna renowacja

Dzięki Mniejszości Niemieckiej udało się łódkę nabyć. Gdy trafiła do przewodników zaczęto myśleć o renowacji. Najpierw trzeba było zdjąć laminat i ją oczyścić. Mnóstwo czasu trwało znalezienie kogoś, kto podjąłby się naprawy łódki. W dzisiejszych czasach wszystko jest laminowane i ciężko naleźć fachowca, który potrafiłby zająć się drewnem.

– Ktoś wziął kanu, miał zrobić, trzymał pół roku – nie zrobił, potem ktoś obiecał, że zrobi, znów czekaliśmy pół roku, też nie zrobił. – mówi Krzysztof Kowalczyk. – Cały czas trwały dyskusje co do sposobu odrestaurowania kanu – czy tak, jak była wykonana oryginalnie, czy tak, by pokazać konstrukcję stosując nowe technologie. Ta druga koncepcja zwyciężyła i kanu jest w tej chwili oczyszczone, odrestaurowane, duże ubytki drewna zostały uzupełnione i zalaminowane przeźroczystym laminatem. Dzięki temu całą oryginalną konstrukcję można obejrzeć, a nawet łódką popływać – jednak delikatnie i ostrożnie.

Przed wojną z pewnością ludzie pływali tą łódką po naszych jeziorach, na ryby czy pikniki, bo taka jest jej rola. Jest dość długa jak na kanu, szybka, ma kil, więc dobrze trzyma kierunek. Jest mało zwrotna, więc na rzece trudniej byłoby nią manewrować, ale to zawsze jest kwestia balansu między zwrotnością a szybkością.

Tego typy łódki były i są popularne na całym świecie, w naszym rejonie nazywano ją czółnem.

Ostródzcy przewodnicy chcą wykorzystywać łódkę w celach pokazowych i reprezentacyjnych, chociażby podczas Dni Ostródy. Wtedy będzie można ją zobaczyć i być może nawet popłynąć. 

Obecnie łódkę można oglądać w ostródzkim muzeum

foto: Zachodniomazurskie Stowarzyszenie Przewodników, mat