Takie historie nie zdarzają się codziennie. Pokazują jednak, że bez znajomości języka czy obyczajów możemy otrzymać pomoc. Wystarczy uśmiech i dobre serce. W tym artykule opisujemy wydarzenia i szukamy osoby, która pomogła seniorowi z naszego miasta. Przyjaźń ostródzko-słowacka istnieje! Do tej szczęśliwej historii trzeba dopisać jeszcze podziękowania dla sąsiada z południa.
Przyjaźń ostródzko-słowacka – historia ostródzianina Andrzeja Kołodziejskiego
Zwrócił się do mnie ostródzianin Andrzej Kołodziejski, prezes Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych w Ostródzie. Zrelacjonował mi swoją wizytę na Słowacji. Tam otrzymał bezinteresowną pomoc. Wierzymy, że ten artykuł za Waszą sprawą dotrze do Słowaka, który pomógł ostródzianinowi w kłopotach.
Przebywałem w sanatorium w miejscowości Wysowa Zdrój. Podczas pobytu wybrałem się na wycieczkę rowerową na Słowację. Tam po przejechaniu kilku kilometrów złapałem kapcia w rowerze. Zaczepił mnie mężczyzna, który zaoferował pomoc. Próbowali wraz z synem naprawić rower. Jego żona poczęstowała mnie kawą i zapiekankami. Kiedy nie udało się wymienić opony i dętki nieznany mi Słowak zawiózł mnie do Wysowej Zdroju. Relacjonuje ostródzianin Andrzej Kołodziejski.
Czy zna Pan język słowacki? – Nie! Słowianie jakoś się ze sobą dogadali. Ujęło mnie to, że sami zaoferowali mi pomoc, ugościli mnie i odwieźli na polską stronę. Nie chcieli przy tym żadnych pieniędzy. Chciałem ich odszukać i jeszcze raz podziękować im za wszystko, co dla mnie zrobili! – Dodaje Andrzej Kołodziejski.
Do awarii roweru doszło pod miejscowością Stebník na Słowacji. W imieniu Pana Andrzeja Kołodziejskiego szukamy Słowaka, który wraz z rodziną pomógł mu wrócić do sanatorium. Jeśli poznajecie mężczyznę ze zdjęcia lub znacie kogoś pochodzącego, lub mieszkającego w tej miejscowości to przekażcie link do tego artykułu.
Po więcej najnowszych informacji z Ostródy i powiatu zapraszamy Was na portal Nasz Głos Ostróda.


