SamorządInwestycje/Biznes

Szpital w Morągu – od Orłowskiego Wiczkowski mógłby się uczyć

Szpital w Morągu — Tomasz Orłowski Burmistrz Morąga

Morąg, Ostróda — Jeden wyrzuca, aby drugi mógł zatrudnić

Jeszcze niedawno szpital w Morągu był o krok od zamknięcia – strach o przyszłość placówki udzielał się mieszkańcom, a politycy mówili półgębkiem o likwidacji oddziałów. Dziś? Morąg kończy rok na solidnym plusie – 1,3 mln zł zysku. Tymczasem w Ostródzie sytuacja wygląda odwrotnie: szpital powiatowy tonie w długach, zamyka kolejne oddziały i coraz bardziej uzależnia się od dotacji z budżetu.

Szpital w Morągu
Szpital w Morągu – dziś przykład skutecznego zarządzania (fot. arch. nasz-glos.com)

Morąg zatrudnia fachowców i daje im wolną rękę. Ostróda – wcześniej się ich pozbyła. Burmistrz Tomasz Orłowski zbiera zasłużone uznanie. Starosta Andrzej Wiczkowski – coraz częściej polityczne „cięgi” za decyzje, których skutki odczuwają pacjenci i personel.

Szpital w Ostródzie
Szpital powiatowy w Ostródzie (fot. arch. nasz-glos.com)

Obiecał i dotrzymał. Szpital w Morągu działa

Mieszkańcy Morąga zaufali Orłowskiemu, który w kampanii wyborczej jasno zapowiedział: „Nie pozwolę zamknąć szpitala”. I słowa dotrzymał. Obietnicę nie tylko wypełnił, ale póki co robi to z nawiązką.

To była dla mnie sprawa honorowa. Wiedziałem, że jeśli nie zareagujemy natychmiast, placówka się nie podniesie. Zrobiliśmy to wspólnie — dla mieszkańców, dla przyszłości miasta i całej gminy. – Tomasz Orłowski, burmistrz Morąga

Za sukcesem stoi konkretna decyzja – szybka i odważna, choć z perspektywy ostródzian może i kontrowersyjna. Orłowski sięgnął po znanego mieszkańcom Ostródy Wojciecha Palińskiego – tego samego, którego wcześniej pozbył się ze szpitala starosta Wiczkowski. Stało się to tuż po zakończeniu współpracy z ówczesnym prezesem Januszem Bonieckim, gdy zarządzanie placówką przekazano… agentowi ubezpieczeniowemu. Jak ta decyzja wyszła staroście? Wszyscy dziś dobrze wiemy.

Szybka diagnoza, szybkie cięcia

Wojciech Paliński nie marnował czasu. Szpital w Morągu, a precyzyjnie Szpital Miejski w Morągu czekały istotne zmiany pod jego kierownictwem. Zaraz po objęciu funkcji przeanalizował wraz ze współpracownikami sytuację, postawili diagnozę i – co najważniejsze – wdrożył konkretne rozwiązania. Czasem bolesne, jednak broni ich, że zawsze potrzebne.

To były decyzje trudne, wymagające odwagi – ale konieczne. Dzięki nim szpital odzyskał płynność finansową i stabilność.— mówi Wojciech Paliński i zaraz zaznacza — To jednak nie tylko moja zasługa. Zadziałał cały zespół: burmistrz, radni, personel. Wszyscy, którzy mi zaufali. A i nowy zarząd szpitala po tym jak przejął bezpośrednio stery.

Reorganizacja boli. I będzie jeszcze bolała

Nie wszyscy jednak biją brawo. Paliński naraził się części załogi – restrukturyzacja oznaczała m.in. redukcję zatrudnienia. Ponad 20 pracowników musiało lub zdecydowało się odejść. Pomimo upływu czasu emocje nie opadły u zwalnianych, ani wśród części mieszkańców, czemu wyraz dali podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej.

Rozmawialiśmy ze zwolnionymi pracownikami. Czy cena za uratowanie szpitala w Morągu musiała być aż tak wysoka? Stoimy na stanowisku, że można było inaczej. Do tej kwestii jednak – społecznych kosztów naprawy sytuacji – wrócimy w osobnym artykule.

W Ostródzie był zbędny? Teraz w Morągu jest niezbędny

Trudno nie zadać pytania: czy gdyby starosta ostródzki kontynuował współpracę z Palińskim i Bonieckim, trzeba by było dziś mówić o likwidacji porodówki? Dlaczego w odpowiednim czasie nie zareagował, tylko czekał, aż doszło do likwidacji oddziałów? Czy naprawdę musiało dojść do takiego skandalu, jakiego Ostróda nie widziała od lat?

Więcej na ten temat przeczytasz tu: „Zamknięcie porodówki w Ostródzie – takiego kryzysu jeszcze nie było”.

Brak skutecznych decyzji personalnych, odsuwanie fachowców, polityczne kalkulacje – to wszystko prowadziło prostą drogą do kryzysu. Wiczkowski nie zaufał ludziom, którzy dziś odbudowują morąski szpital. A może po prostu nie chciał im dać działać?

Zamiast narzekać – działać. Morąg pokazuje, że się da

Dziś Morąg daje przykład, że nawet z trudnej sytuacji można wyjść na prostą – trzeba tylko odwagi i decyzji. Tomasz Orłowski ją miał. Zaryzykował, sięgnął po ekspertów i… się opłaciło.

Szpital w Morągu działa. Pacjenci są bardziej zadowoleni. A tam, gdzie jeszcze pół roku temu liczyło się każdą fakturę, dziś księgowa uśmiecha się do wyników finansowych.

Jeszcze w maju (2024 rok – przyp. red.) było kiepsko. A teraz? Obsługa normalna, lekarze są, nie każą mi wracać za trzy miesiące!– pani Zofia, pacjentka szpitala w Morągu

Czy inni wyciągną wnioski?

Czy z tej historii wyciągną lekcję także inni samorządowcy? Czas pokaże. Ale może lepiej, by nie czekali aż ich szpitale zaczną tonąć w długach i zamykać porodówki. Bo Morąg pokazuje jedno: można inaczej. Trzeba tylko chcieć.