Szpital w Ostródzie od marca 2025 roku zarządzany jest przez nową prezes – Bernadetę Hordejuk. Nowe kierownictwo szpitala w Ostródzie opracowało plan naprawczy, którego celem jest wyprowadzenie placówki z trudnej sytuacji finansowej oraz rozwój oferty medycznej, w tym poradni specjalistycznych. Czy szpital w Ostródzie ma szansę odzyskać stabilność i zapewnić mieszkańcom lepszy dostęp do leczenia? O współpracy z sąsiednim szpitalem w Morągu, reorganizacji oddziałów, inwestycjach i wpływie tych zmian na pacjentów z Ostródy i powiatu ostródzkiego rozmawiamy z Bernadetą Hordejuk, prezes Szpitala w Ostródzie S.A.
Rozmowę prowadzi Grzegorz Malanowski z portalu Nasz Głos.
Spis treści
- 1 Wspólne działania z Morągiem? „Widzę w tym sens”
- 2 Oddziały deficytowe do zamknięcia ? „Są potrzebne”
- 3 Szpital w Ostródzie – rozbudowa była błędem? „Nie żałuję tej decyzji”
- 4 Finansowy plan ratunkowy: „Nie czekamy, działamy”
- 5 Sprzedaż działki przyszpitalnej – „Nie ma takich planów”
- 6 Gdzie jest Starosta, Radni i parlamentarzyści – „Mamy wsparcie”
- 7 Zabiegi komercyjne na ratunek finansom? „Wyjdźmy naprzeciw zapotrzebowaniu”
- 8 Co zyska pacjent?
Wspólne działania z Morągiem? „Widzę w tym sens”
Grzegorz Malanowski: Od pewnego czasu mówi się o nowej ustawie, która ma pomóc zadłużonym szpitalom, między innymi poprzez możliwość ich łączenia. Pojawiają się głosy, że dobrym rozwiązaniem byłoby połączenie szpitala w Ostródzie z placówką w Morągu. Czy uważa Pani, że to właściwy kierunek?
Bernadeta Hordejuk: Decyzja o ewentualnym połączeniu należy do władz samorządowych – to trudna, złożona kwestia, wykraczająca poza moje kompetencje. Natomiast jako osoba zarządzająca szpitalem widzę duży sens we współpracy obu placówek, w jakiejkolwiek formule. Dzięki temu oba szpitale mogłyby razem zabezpieczyć opiekę medyczną dla wszystkich mieszkańców powiatu ostródzkiego. Musimy patrzeć na uwarunkowania demograficzne – rodzi się mniej dzieci, społeczeństwo się starzeje, a wszyscy chcemy żyć aktywnie i jak najdłużej w zdrowiu. Ścisłe współdziałanie, a być może nawet połączenie sił ostródzkiego i morąskiego szpitala, stwarza szansę na utrzymanie pełnego zakresu leczenia dla mieszkańców naszego powiatu (a także osób z okolic, które chcą korzystać z naszych usług). Ważne jest również to, że wspólne działania mogłyby pomóc finansowo – lepiej się zbilansować obu placówkom, zamiast ze sobą konkurować.
G.M.: Czyli niezależnie od formalnego połączenia widzi Pani możliwość podziału usług między Ostródą a Morągiem, tak by się uzupełniały?
B.H.: Tak. Nawet jeśli administracyjnie pozostaniemy osobno, współpraca i podzielenie zakresów świadczeń wyszłoby wszystkim na dobre. Przykładowo – w Ostródzie mamy pięć oddziałów zabiegowych (chirurgicznych), ale poradnie specjalistyczne tylko przy czterech z nich. Tymczasem zapotrzebowanie na leczenie ambulatoryjne (w poradniach) jest ogromne i takie poradnie mogłyby działać równolegle i u nas, i w Morągu. Z kolei bardziej kosztowne oddziały szpitalne można byłoby podzielić między obie placówki, tak aby się nie dublować, a jednocześnie zapewnić mieszkańcom dostęp do pełnego spektrum leczenia. Innymi słowy, zamiast konkurować, nasze szpitale mogłyby specjalizować się w różnych dziedzinach i wzajemnie się wspierać.
Oddziały deficytowe do zamknięcia ? „Są potrzebne”
G.M.: W Pani planie naprawczym dla ostródzkiego szpitala wskazano, które oddziały czy usługi przynoszą straty, a które są dochodowe. Czy to oznacza, że planuje Pani zamykanie tych mniej rentownych oddziałów?
B.H.: Absolutnie nie zamierzam niczego likwidować. Szpital w Ostródzie jest „skrojony na miarę” potrzeb niemal stutysięcznego powiatu. To, że jakiś oddział jest deficytowy finansowo, nie znaczy, że nie jest potrzebny pacjentom. Przykładowo nasz oddział chorób wewnętrznych o profilu kardiologicznym – takich oddziałów nie ma wiele w regionie, a w powiecie tej wielkości musi on funkcjonować. Nie wyobrażam sobie zamykania interny czy innych podstawowych oddziałów. Zamiast tego szukamy sposobów, by poprawić ich wyniki finansowe i zwiększyć dostępność usług. Nie da się ukryć, że szpital musi dbać o finanse, bo bez tego w ogóle by nie istniał – ale oszczędności nie mogą odbywać się kosztem pacjentów.
Dlatego koncentrujemy się na rozbudowie usług ambulatoryjnych, czyli poradni specjalistycznych. To jest korzystne i dla pacjentów, i dla finansów szpitala. Przykładem może być pracownia endoskopii – dotąd wykonywaliśmy kolonoskopie głównie pacjentom szpitalnym. Po analizie stwierdziliśmy, że możemy wykorzystać nasze możliwości lepiej. Już od 1 sierpnia będziemy wykonywać kolonoskopie również na podstawie skierowań od lekarzy rodzinnych, dla wszystkich pacjentów, nie tylko tych przyjętych na oddział. To poprawi dostęp mieszkańców do badań (skróci kolejki do kolonoskopii), a jednocześnie przyniesie szpitalowi dodatkowe przychody z NFZ. Podobnych zmian organizacyjnych wprowadzamy więcej, by ilość świadczeń, które dotąd były wykonywane w zbyt małej ilości, pomogły się również bilansować dzięki większemu wykorzystaniu naszych zasobów.
Szpital w Ostródzie – rozbudowa była błędem? „Nie żałuję tej decyzji”
G.M.: Nowe skrzydło szpitala – izba przyjęć i oddział ortopedii – zostało zrealizowane ze środków własnych szpitala, co znacząco obciążyło finanse placówki. W planie naprawczym wspomina Pani, że finansowanie tej inwestycji z własnych funduszy pozbawiło szpital środków obrotowych. Czy z perspektywy czasu uważa Pani, że była to dobra decyzja?
B.H.: Rzeczywiście, rozbudowa szpitala tylko częściowo była dofinansowana z zewnątrz – decyzją mojego poprzednika na tym stanowisku – w dużej mierze pokryto ją ze środków własnych wypracowanych przez szpital – głównie z okresu pandemii, kiedy były dodatkowe przychody oraz kredytu. Zaangażowanie środków własnych przyczyniło się, do tego, że szpital pozbył się poduszki finansowej i dziś musimy walczyć o każdą złotówkę na bieżącą działalność. Jednak nigdy nie powiem, że ta inwestycja była błędem. Była podzielona na dwa etapy: najpierw budowa nowej izby przyjęć, potem przeniesienie oddziału ortopedii do nowego skrzydła i zagospodarowanie terenu wokół. Izba przyjęć była absolutnie niezbędna – poprzednia infrastruktura już nie wystarczała. Nowy oddział ortopedii również bardzo poprawił komfort leczenia.
Faktycznie, przeniesienie oddziału do nowego budynku samo w sobie nie zwiększyło przychodów szpitala – mamy ten sam oddział, ale w lepszych warunkach. Z finansowego punktu widzenia inwestycja nie przyniosła dodatkowego przychodu, a koszty kredytu obciążają budżet. Ale jeśli chodzi o warunki dla pacjentów – są teraz naprawdę świetne. Komfort pracy personelu także się poprawił. A to przekłada się na jakość opieki. Dlatego uważam, że mimo wszystko warto było – dla dobra pacjentów i pracowników. Natomiast skutkiem ubocznym jest wspomniane napięcie finansowe, z którym teraz musimy sobie poradzić.
Finansowy plan ratunkowy: „Nie czekamy, działamy”
G.M.: Sytuacja finansowa szpitala wciąż jest trudna – z tego, co wiem, za pierwszy kwartał tego roku strata wyniosła ok. 3,5 miliona złotych, a po dwóch kwartałach może to być nawet 7 milionów. Starostwo (właściciel szpitala) dokapitalizowało spółkę kwotą 7 mln zł, ale to pokrywa tylko część zobowiązań. Skąd szpital weźmie środki na dalszy rozwój, na przykład tworzenie nowych poradni?
B.H.: Musimy być bardzo gospodarni. Wszystkie nowe działania, które podejmujemy, staramy się realizować minimalnym kosztem. Jeśli chcemy uruchomić nową poradnię czy poszerzyć zakres usług, najpierw sprawdzamy, czy możemy to zrobić własnymi siłami. Mamy w szpitalu ekipę techniczną – świetnych fachowców od remontów i adaptacji pomieszczeń. Wykorzystujemy ich umiejętności: sami remontujemy i dostosowujemy sale, a jedyny koszt to materiały budowlane. Tak zrobiliśmy już przy jednym z oddziałów, teraz nasi pracownicy przygotowują pomieszczenia pod nowe poradnie. Dzięki temu rozwijamy się, nie wydając prawie nic.
Oczywiście, na większe inwestycje budowlane nas w tej chwili nie stać. Bez zastrzyku środków zewnętrznych (np. funduszy rządowych lub unijnych) nie postawimy nic nowego. Mamy za to jeszcze trochę niewykorzystanej przestrzeni w istniejącym budynku i chcę ją maksymalnie zagospodarować pod kolejne usługi.
Równolegle walczymy z zadłużeniem i stratami. W ciągu ostatnich miesięcy widać już pewną poprawę – każdy kolejny miesiąc zamykamy z trochę mniejszą stratą niż poprzedni. Chodzi o to, by zatrzymać narastanie długu, taką „kulę śnieżną”. To proces, który potrwa, ale konsekwentnie zmniejszamy lukę. Jeśli uda nam się dojść chociaż do poziomu zerowego (miesiące bez strat), to już będzie ogromny sukces i stabilizacja. A potem krok po kroku postaramy się wychodzić na plus.
Muszę tu dodać, że jesteśmy przygotowani na skorzystanie z pomocy systemowej, jeśli tylko rządowa ustawa o oddłużeniu szpitali wejdzie w życie. Mój plan naprawczy został już zatwierdzony przez właściciela, bo jednym z wymogów takiej ustawy zapewne będzie posiadanie aktualnego programu naprawczego. Monitorujemy sytuację – pozostaję w kontakcie z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, czekamy na szczegóły programu oddłużeniowego. Ale nie czekamy z założonymi rękami: działamy już teraz, żeby poprawiać sytuację finansową własnymi siłami.
Sprzedaż działki przyszpitalnej – „Nie ma takich planów”
G.M.: Pojawiały się też pomysły sprzedaży części majątku szpitala – choćby działki obok Kauflandu – żeby podreperować finanse. Czy rozważają Państwo taki krok?
B.H.: Takie decyzje również należą do właściciela, czyli Starostwa Powiatowego, a nie do mnie. Na dziś mogę jednak uspokoić mieszkańców – żadne rozmowy o sprzedaży szpitalnego gruntu się nie toczą. Nie ma planów wyprzedawania majątku szpitala. Skupiamy się raczej na tym, jak zwiększyć przychody na naszej działalności medycznej i około medycznej, a nie na jednorazowych transakcjach majątkiem.
Gdzie jest Starosta, Radni i parlamentarzyści – „Mamy wsparcie”
G.M.: Jak układa się Pani współpraca z właścicielem szpitala – Starostwem Powiatowym?
B.H.: Jestem na stanowisku dopiero od kilku miesięcy, ale już mogę powiedzieć, że ze strony władz powiatu czuję duże wsparcie. Szczerze mówiąc, nie zdecydowałabym się podjąć tego wyzwania, gdybym widziała, że będzie tu „ściana” ze strony organu założycielskiego. Na szczęście tak nie jest. Zarząd powiatu bardzo mnie wspiera w działaniach naprawczych.
Brałam udział w sesji Rady Powiatu, na której radni wszystkich opcji politycznych dyskutowali o sytuacji szpitala. Po tej debacie mogę śmiało powiedzieć – od lewa do prawa wszyscy zgadzają się, że szpitalowi trzeba pomóc. Oczywiście każdy ma jakieś uwagi i własne oceny co do przeszłości, ale nikt nie sugerował, żeby szpitalowi tej pomocy odmówić. Rada Powiatu opowiedziała się za dokapitalizowaniem spółki i zaakceptowała przedstawiony przeze mnie program naprawczy. To dla mnie ważny sygnał, że wszyscy gramy do jednej bramki.
Mam też własne pomysły na kolejne działania i w najbliższym czasie zamierzam przedstawić je Walnemu Zgromadzeniu Akcjonariuszy, którym jest Zarząd Powiatu. Jeśli uznają je za sensowne, będę prosiła o zielone światło i wsparcie w ich realizacji . Jestem dobrej myśli, bo do tej pory nasze kontakty są naprawdę konstruktywne.
Warto dodać, że wspólnie już udało nam się coś osiągnąć – w marcu Ostróda dołączyła do rządowego programu „Szpital Przyjazny Wojsku”. Pan starosta, wicestarosta i nasza prokurent pojechali do Warszawy i podpisali umowę z Ministerstwem Obrony Narodowej. Dzięki temu mamy szansę i nadzieję na dodatkowe środki na rozwój. Kilka tygodni temu MON poprosił nas o przygotowanie listy potrzeb szpitala w różnych obszarach – liczymy, że przynajmniej część z nich uda się sfinansować właśnie w ramach tego programu. To pokazuje, że współpraca z samorządem i administracją rządową może przynosić konkretne efekty.
G.M.: Na ostatniej sesji jeden z radnych powiatowych zaapelował, żeby lokalni parlamentarzyści – posłowie i senator – zaangażowali się w pomoc naszemu szpitalowi. Czy miała Pani kontakt ze stroną parlamentarną? Czy ktoś z posłów interesuje się sytuacją ostródzkiej placówki?
B.H.: Tak, mogę powiedzieć, że mamy wsparcie również na szczeblu parlamentarnym. Odbyłam już dwie rozmowy z posłem Stanisławem Gorczycą, który zna wstępnie naszą sytuację i deklaruje pomoc w miarę swoich możliwości. Jest także posłanka Elżbieta Gelert, prywatnie dyrektor szpitala w Elblągu i członkini sejmowej Komisji Zdrowia – z nią również jestem w kontakcie. Pani poseł śledzi prace nad ustawą o restrukturyzacji szpitali i informuje nas, czego możemy się spodziewać. Pytałam ją m.in., czy planowane mechanizmy oddłużeniowe obejmą też szpitale działające jako spółki – wszystko wskazuje na to, że tak. To dla nas kluczowe, bo nasz szpital jest spółką prawa handlowego. Krótko mówiąc, lokalni posłowie interesują się nami i mogę liczyć na ich wsparcie, gdy przyjdzie wcielić w życie rządowe programy pomocowe.
Zabiegi komercyjne na ratunek finansom? „Wyjdźmy naprzeciw zapotrzebowaniu”
G.M.: W planie naprawczym pojawił się też pomysł, by szpital zaczął oferować niektóre usługi komercyjnie – czyli odpłatnie dla pacjentów. Jakie to usługi i czemu ma to służyć? Pojawiają się obawy, że pacjenci będą „wypychani” z kolejek NFZ i zmuszani do płacenia.
B.H.: Już wyjaśniam. Niestety w wielu dziedzinach i zakresach czas oczekiwania na zabiegi w ramach NFZ jest bardzo długi – czasem to kwestia wielu miesięcy czy nawet roku i więcej. Są pacjenci, którzy nie chcą lub nie mogą tak długo czekać i mówią wprost: „Wolałbym zapłacić i mieć zabieg szybciej. Czy szpital może mi to umożliwić?”. Jako spółka mamy prawną możliwość wykonywania części świadczeń odpłatnie, więc czemu nie wyjść naprzeciw takiemu zapotrzebowaniu? Oczywiście, mówimy tu o zabiegach planowych, nie o nagłych przypadkach.
Podkreślę, że nie chodzi o żadną klasyczną „chirurgię estetyczną” czy fanaberie. Przykład – operacje usunięcia nadmiaru fałdu skóry u pacjentów po zabiegach bariatrycznych redukujących masę ciała ze względów zdrowotnych. Młodzi ludzie, którzy znacząco schudli, często zmagają się potem z poważnym dyskomfortem, fałdami skóry wymagającymi operacji. Takie operacje mają aspekt estetyczny, ale przede wszystkim poprawiają zdrowie i komfort życia. Obecnie w ramach publicznej służby zdrowia dostęp do nich jest mocno ograniczony. Chcemy więc zaoferować je komercyjnie u nas w Ostródzie – żeby pacjent po zabiegu bariatrii nie musiał szukać pomocy daleko albo czekać wielu miesięcy.
Oczywiście obawy o „wypychanie” pacjentów z kolejek są zrozumiałe, ale zapewniam, że nie ma o tym mowy. Wszystko odbędzie się transparentnie i zgodnie z prawem. Pacjent, który rozważa skorzystanie z odpłatnego zabiegu, i tak zostanie wpisany na listę oczekujących w ramach NFZ – jeśli zechce, może na nią wrócić i poczekać, nikt go z kolejki nie wykreśli. Decyzja o wyborze szybszej drogi odpłatnej należy w pełni do pacjenta. Przed zabiegiem komercyjnym podpisujemy z nim stosowną umowę, gdzie wszystko jest jasno opisane – pacjent świadomie rezygnuje z oczekiwania i wybiera płatną usługę.
Dodam, że już teraz robimy, co możemy, aby przyspieszać leczenie w ramach NFZ. Wykonujemy tzw. nadwykonania – leczymy pacjentów ponad limit kontraktu z Funduszem, ile się da bez narażania szpitala na straty. Każdy szpital tak robi, bo chce pomóc pacjentom. Jest jednak pewna granica, powyżej której NFZ może nie zapłacić za dodatkowe zabiegi, czy usługi i wtedy placówka dokłada do tego o ile może sobie na to pozwolić. My również uważnie pilnujemy, by nie przekroczyć tej granicy (bezpiecznie można wykonać ok. 8% świadczeń ponad limit). Jeśli więc kolejka jest tak długa, że nawet te nadwykonania nie wystarczą, opcja komercyjna staje się dla chętnych pacjentów alternatywą. Podkreślam raz jeszcze – alternatywą, a nie przymusem.
Co zyska pacjent?
G.M.: Na koniec zostawiłem najważniejsze pytanie: co konkretnego zyska pacjent, mieszkaniec Ostródy i okolic, na zmianach, które wprowadza prezes Bernadeta Hordejuk?
B.H.: Moim głównym celem jest zapewnienie mieszkańcom powiatu opieki medycznej w jak najszerszym możliwym zakresie tutaj, na miejscu. Chcę, aby ostródzki szpital oferował jak najwięcej poradni specjalistycznych i badań diagnostycznych, tak by pacjent mógł się u nas przebadać i leczyć, a do szpitali wyższej referencyjności (np. wojewódzkich w Olsztynie czy Elblągu) jechał dopiero wtedy, gdy naprawdę jest taka konieczność – i jechał już ze zdiagnozowanym problemem. Dzięki temu chory nie będzie musiał jeździć kilka razy do odległego ośrodka tylko po to, by zrobić badania wstępne. Tę podstawową diagnostykę i część specjalistycznego leczenia zapewnimy mu na miejscu.
Pierwsze efekty już widać. Udało nam się znacząco skrócić kolejki w niektórych poradniach. Przykład: poradnia chirurgiczna. Niedawno sprawdzałam, o ile skrócił się czas oczekiwania do chirurga. Okazało się, ku mojemu zaskoczeniu, że właściwie z dnia na dzień możemy rejestrować nowych pacjentów niemal od razu – kolejka praktycznie zniknęła! To zasługa reorganizacji pracy: nasi chirurdzy przyjmują pacjentów dłużej (wydłużyliśmy godziny pracy poradni), a do zespołu dołączył chirurg naczyniowy, dzięki czemu oferujemy więcej usług na miejscu. Wciąż jeszcze dłużej czeka się do poradni ortopedycznej, ale i to sukcesywnie poprawiamy. Rozwija się poradnia urologiczna – ruszyła na początku roku – jeszcze na podstawie umowy podpisanej przez mojego poprzednika, i zapotrzebowanie przeszło nasze oczekiwania. W poradni urologicznej jest po prostu tłum pacjentów, przyjmujemy zarówno mężczyzn, jak i kobiety z całego powiatu i spoza niego. Widzimy, jak bardzo ta usługa była potrzebna. Dlatego już ogłosiliśmy przetarg na zakup dodatkowego sprzętu dla urologii, żeby móc wykonywać więcej badań i zabiegów. Dodatkowo w oddziale chirurgii funkcjonuje pododdział urologii . To tylko kilka miesięcy mojej pracy, a mamy realne poszerzenie oferty dla mieszkańców.
Oczywiście pewnych rzeczy nasz szpital nie jest w stanie wykonywać – jesteśmy placówką powiatową i nie wyleczymy tu każdej choroby. Ale zależy mi, żeby mieszkańcy widzieli poprawę jakości opieki. Dlatego moim marzeniem jest doprowadzenie szpitala do stabilności finansowej. Kiedy szpital zacznie się bilansować, zniknie widmo braku środków na leki czy pensje, a to ogromnie ważne dla pacjentów. Dlaczego? Bo personel, który pracuje bez ciągłego stresu o jutro, który ma na czas wypłacone pensje i dobre warunki pracy, może w pełni skupić się na leczeniu ludzi. Zmotywowany, dokształcający się personel to lepsza opieka nad pacjentem. Chcę, żeby nasz zespół miał poczucie stabilizacji – to przełoży się na atmosferę w szpitalu i jakość usług.
Zależy mi też na poprawie relacji z mieszkańcami, odbudowaniu zaufania do szpitala. Wiem, że czasem w internecie pojawiają się negatywne komentarze – to problem każdej placówki ochrony zdrowia. Dlatego otwieramy się informacyjnie na społeczność. Uruchomiliśmy różne kanały komunikacji (media społecznościowe, stronę internetową), gdzie na bieżąco informujemy o nowych usługach i osiągnięciach. Pokazujemy, jak nasi lekarze, pielęgniarki, diagności i pozostały personel medyczny i niemedyczny się szkolą, chwalimy się ich sukcesami. Bierzemy udział w akcjach prozdrowotnych. Staramy się przybliżyć mieszkańcom nasz szpital i ludzi tu pracujących.
Nasi medycy to często też mieszkańcy tej społeczności – wasi sąsiedzi. Chciałabym, żeby pacjenci o tym pamiętali. Czasem w emocjach ktoś wylewa w sieci hejt na „białą mafię”, ale kiedy sam zachoruje, to idzie do tego lekarza , pielęgniarki czy ratownika po pomoc. Dlatego pokazujemy naszych pracowników z imienia i nazwiska (oczywiście za ich zgodą), żeby przybliżyć ich wizerunek mieszkańcom. To są ludzie, którzy naprawdę wkładają serce w swoją pracę. Myślę, że lepsze wzajemne zrozumienie i szacunek – między personelem a mieszkańcami – wszystkim nam wyjdzie na dobre.
Dziękuję za rozmowę.
Po więcej najnowszych informacji zapraszamy Was na portal Nasz Głos Ostróda.