Winnicki błysnął podczas sesji – kamera, mikrofon, donośne hasła. Po sesji – głucha cisza. Radny powiatowy Edmund Winnicki mówił głośno, by inni wzięli się do roboty, a sam? Minął miesiąc i… nie zrobił nic. Sprawdziliśmy to.
Spis treści
Mikrofon działa, ale telefon już nie?
11 czerwca – sesja nadzwyczajna Rady Powiatu w sprawie szpitala w Ostródzie. Na sali radni, urzędnicy, media. Głos zabiera radny Edmund Winnicki. W ostrych słowach zarzuca parlamentarzystom brak zaangażowania w sprawy lokalne:
Mądrze pan radny Zabłocki mówi. Faktycznie, o parlamentarzystach to już dawno myśleliśmy. Niech się nie lenią, niech się wezmą do roboty, bo już czas na to — bo w końcu od tego ich wybraliśmy, żeby w takich sytuacjach nam pomogli, tym bardziej że stanowią koalicję rządzącą.
Brzmiało mocno. Pomysł, by zaprzęgnąć parlamentarzystów do pomocy – świetny. O ile nie oczekujemy, że zrobią wszystko za nas. A chyba właśnie to radny miał na myśli.
Winnicki nawiązał do wypowiedzi przedmówcy – radnego Zbigniewa Zabłockiego, który opowiedział o konkretnej współpracy z posłem Babalskim przy ratowaniu szpitala w Morągu.
Różnica? Zabłocki coś zrobił – dzwonił, spotykał się, jeździł i ostatecznie załatwił. Winnicki? Coś powiedział.
Minął miesiąc. Co zrobił radny Winnicki?
Dziś mamy 16 lipca. Od pamiętnej sesji minął ponad miesiąc. Co przez ten czas zrobił radny Winnicki, by pomóc szpitalowi w Ostródzie? Nic. Zero. Null.
Zapytaliśmy parlamentarzystów z naszego regionu, czy radny się z nimi kontaktował – zaprosił do rozmów, wysłał choćby e-maila. Odpowiedź? Nie. Nie kontaktował się z żadnym z nich.
Nie omieszkaliśmy zapytać ich również o działania na rzecz szpitala powiatowego w Ostródzie – ale o tym w kolejnym artykule. Teraz niech błyszczy gwiazda radnego Winnickiego.
A może działał… po cichu?
Może Winnicki to taki cichy bohater? Skromny, nie afiszuje się z działaniami? No to poszliśmy dalej. Zapytaliśmy Bernadetę Hordejuk, prezes szpitala w Ostródzie, czy zna radnego Winnickiego jako aktywnego pomocnika placówki. Odpowiedź? Nie kojarzy nazwiska. Czyli nawet w gabinecie pani prezes nazwisko Winnicki nie padło. Trudno mówić o działaniach, skoro nie zostawiły żadnego śladu.
Gadać każdy może. I to całkiem ładnie
Trzeba mu przyznać – przy mikrofonie radny Winnicki wypada dobrze. Język giętki, ton dramatyczny, słowa nośne. Tylko z działaniem – nieco gorzej. A przecież, jak mówią starzy samorządowcy – radnym się bywa nie tylko na sesji, ale przede wszystkim między sesjami. I nie świadczy o tym znaczek z godłem powiatu wpięty w klapę marynarki.

Do roboty – bo w końcu do tego Cię wybraliśmy
Radny Edmund Winnicki z miejscowości Słonecznik to taka lokalna gwiazda. Problem w tym, że ta gwiazda świeci tylko wtedy, gdy włączą kamery. A potem — jak się okazało — znika w gąszczu niezałatwionych spraw.
Złośliwi twierdzą, że Winnicki kąśliwością leczy kompleksy – szczególnie wtedy, gdy włączony mikrofon, a transmisja idzie na żywo. Wtedy chętnie zaznacza swoją obecność. Być może to echo dawnych czasów, gdy jako wicestarosta ostródzki (dwie kadencje wstecz) przywykł do wydawania poleceń. Wskazywanie palcem, co inni mają robić, chyba mu zostało. Problem w tym, że dziś już nie rozdaje kart, a w Radzie Powiatu jego pozycja jest raczej cicha – zwłaszcza na tle innego, znacznie bardziej wpływowego samorządowca ze Słonecznika.
No cóż, Panie Radny – może nie błyszczysz w działaniu, ale w gadaniu jesteś mistrzem. Można być dumnym z takiej elokwencji. Problem w tym, że w ten sposób szpitalowi nic nie pomożesz.
Zatem, korzystając z pańskiego przebłysku erudycji – parafrazując nieco Waści słowa:
Nie leń się Pan, weź się do roboty – bo w końcu do tego Cię wybraliśmy.
Daj Pan znać, jak już weźmiesz się za robotę – chętnie o tym napiszemy. Choć szczerze mówiąc… spokojni jesteśmy o to, że szybko raczej to nie nastąpi.